3 XI godz 0:00 czasu lubelskiego:
ZATOICHI relacja własna by ShiroKaze
Po powrocie z treningu obejżałem Zatoichi... Film jest zaj...ty!!
Fabułę ma co prawda prostą jak budowa cepa - podobną jak Yojimbo z Toshiro Mifune. Tak jak w Yojimbo są gangi w miasteczku, jest ochroniarz, ale jest i masażysta, w którego wcielił się sam mistrz Kitano (to chyba jego najlepsza rola jaką widziałem).
Co ciekawego:
1. przede wszystkim widać w tym rękę pana Kitano - kto widział Gohatto lub Lalki nie będzie zawiedziony.
2. Walki ! ! - luudzie dawno nie widziałem tak dobrze wyreżyserowanych scen walki (chyba od czasu ostatniego samuraja). Są genialne ! Jak słowo daję. Jak na ogół nie rusza mnie widok rozpruwanyc ludzi, obcinanych kończyn i temu podobnych, tak przy tym filmie momentami wnętrzności mi się przewracały - to naprawdę mogło tak wyglądać na "żywo". Co prawda chwilami przypominał mi się wspomniany wyżej KillBill (Kitano-sama troszkę przesadził z ilością krwi - której nota bene jest w porównaniu z filmem Tarantino tyle co kot napłakał) Wszystkim wielbicielom "filmowej szermierki" szczerze polecam
3. Połaczenie współczesnej muzyki z tradycyjnym dźwiękiem Shamisen'u udało się świetnie. Po za tym moja ulubiona epoka czyli XIX wiek w Japonii (jak w Yojimbo - nawet jest podobna scena z rewolwerem)
OK to tyle. Więcej nie będe pisał, jak ktoś chce to niech sobie obejrzy. Ja ze swej strony polecam
Abayo!
Shiro.