Strona 1 z 1

Kwaidan - patronat medialny

Post: 22 listopada 2009, 03:05 - ndz
autor: Vivi
Kwaidan czyli opowieści niesamowite to najsłynniejszy przodek współczesnego japońskiego horroru i kina grozy. Przepiękny wizualnie, kolorowy film opowiada o głęboko skrywanych japońskich lękach i obsesjach. Przede wszystkim jednak straszy: nastrojem oraz niezwykłymi portretami egzotycznych demonów, duchów i straszydeł. Reżyser Masaki Kobayashi oparł swój film na czterech opowieściach Laficadio Hearna - półkrwi Anglika , który pod koniec XIX wieku osiedlił się w Japonii i przybrał nazwisko Koizumi. Hearn w swej twórczości przenosił na grunt mu współczesny stare japońskie podania i legendy. Dzieło Kobayashiego urzeka magiczną , barwną scenografią , piękną muzyką i świetnym aktorstwem. Film otrzymał Srebrną Palmę na festiwalu w Cannes.

Reżyseria: Masaki Kobayashi;
scenariusz: Yoko Mizuki;
zdjęcia: Yoshio Miyajima;
muzyka: Toru Takemitsu
czas trwania: 183

http://www.azjamania.pl

Re: Kwaidan - patronat medialny

Post: 24 listopada 2009, 13:44 - wt
autor: Krulik
O rany... Latami poszukiwałam wydania dvd z polskimi napisami, a doczekałam, się, kiedy już mi się udało zobaczyć film w kinie.
Chichot dziejowy... :evil:


Edit:
przepraszam, ze jakby nie w temacie, ale po obejrzeniu fimu zastanowiło mnie, co ci Japończym mają z tym pisaniem znaków na skórze?
Podobny motyw pojawia się takze w filmie "Pillow book".
Zastanawiam się, czy taka czynnosć, powiedzmy, że w pewien sposób magiczna, ma jakieś "umocowanie" w legendach, mitologii czy religii japońskiej?

Re: Kwaidan - patronat medialny

Post: 08 marca 2010, 11:13 - pn
autor: Sillhre
Aż wstyd się przyznać, ale dopiero w grudniu ubiegłego roku obejrzałam ten film po raz pierwszy (książkę Hearna przeczytałam do tego czasu kilkakrotnie i bardzo mi przypadła do gustu).
Najbardziej byłam ciekawa historii o młodym niewidomym muzyku, który odwiedza "dwór" (nie pamiętam nazwiska tego rodu) oraz historii o Kobiecie Śniegu.
Według mnie film ma swój urok, choć się dość mocno zestarzał. I bardzo trafnie i dobrze określił gatunek filmu Vivi - że to raczej przodek wspołczesnego kina grozy (z mocnym podkreśleniem słowa przodek)... Szczerze mówiąc nieporozumieniem jest mówienie o tym filmie jako o horrorze. A przynajmniej w takim wspolczesnym rozumieniu tego słowa i patrząc przez pryzmat wspołczesnego horroru.

***

A z tym malowaniem skóry... hmm w obu filmach chodziło o co innego.
W filmie Kwaidan to były sutry malowane na skórze, które dzięki swojej świętości miały uchronić chłopaka przed Złem. W chińskich filmach wuxia ( bodajże w Chińskich Duchach...) bohater miał na plecach fragment sutry wymalowanej na skrawku materiału i to go strzegło przed zakusami kobiet-demonów. W obu przypadkach chodziło, jak sądzę, o identyczny cel - tekst święty zawsze chroni przed Złem.

W Pillow Book - tekst nie był sutrą, nie był święty, nie miał fuknkcji ochronnej, myślę - że chodziło o piękno nagiego ludzkiego ciała plus piękno i elegancję kaligrafii - a więc raczej o aspekty wizualne, estetyczne i może erotyczne.

Tak mi się przynajmniej wydaje. Ale ciekawe spostrzenie:)