Temat w całości przeklejam z innego zaprzyjaźnionego forum (post jest mój, więc posiadam do niego prawa autorskie i sobie nim dysponuję jak chcę). Pozwalam jednak innym popolemizować ze mną na temat odbioru tego filmu :
"Film "Aragami" to gniot jakich mało, poza zdjęciami , które faktycznie bywają niezłe i intrygującymi mężczyznami nie ma tam nic do czego chciałabym wrócić. Zresztą, nie, co ja mówię, co ja bredzę. Te dwie rzeczy to zdecydowanie za mało. To film, który miałabym chęć wyrzucić przez okno. Mielizna taka ze szok. Jak widać podeszłam emocjonalnie do tematu.
Ryuhei Kitamura = reżyseria i scenariusz
Takao Osawa = samuraj
Masaya Kato = Aragami
Kanae Uotani = kapłanka
Ten film to parę motywów:
1. Motyw pierwszy pt. wódko pozwol życ Japończykom -> czyli gospodarz świątyni częstuje samuraja mocnym trunkiem, fantastyczna reakcja na samogon produkowany w Rosji jak sie dowiedzialam z kukurydzy najczęściej, reakcja genialna po prostu: samuraj językiem trze o material szaty, ślina mu obficie leci i drze sie do goszczącego go Aragami: kim ty jestes?
2. Motyw "ładnego, przystojnego" opakowania goblina ( Masaya Kato ), który widział tylko wojny i śmierć, chce umrzec i prosi o śmierc dla siebie i swej "kucharki" (specjalnosc zakladu w jej wykonaniu - ludzka watroba)
3 . Motyw walki: walka - tak samo efektowna jak 1893848 innych juz widzianych przez mnie w innych filmach.
I może dość tego śmiechu. I nabijania się z filmu. Bo w sumie, co kto lubi.
Pojawia się w tym "dziele" coś na kształy rysu wampirycznego - goblin dal samurajowi drugie życie poprzez zjedzenie wątróbki jego kolegi wojaka; goblin porusza się bezszelestnie, szybko, z gracją. Nie tylko o wódce sobie nasi panowie pogadali, popijają sobie rownież wino z winogron prosto z Francji.
Splycone do bólu w tym filmie - zostały wierzenia. i wszystko inne też.
Hmmm Proponuję stworzyć bestiariusz -> japoński goblin - istota potężna, słynąca z zamiłowania do kukurydzianej ruskiej wódki, wina francuskiego oraz ludzkiej wątroby.
Nie polecam.
Szkoda czasu.
Oglądanie rozłożyłam chyba na 5 rat a i tak się ładnie wymęczyłam. Ale chciałam być pewna, że i puenta filmu jest nic nie warta.
No a film w skrócie opowiada o tym, co się zdarzy jak natkniesz się na świątynię wysoko w górach na absolutnym bezludziu, co cię spotka , gdy przekroczysz jej bramy...
http://www.inkluz.pl/archiwum/inkluz68/data/wckw_2.htm a tu proszę, żeby nie było, że biedny film, że nie pokazuję 2 różnych stron Komuś się ten film jednak podobał "
Koniec cytatu z siebie samej.
Czy ktoś widział ten film, jeśli tak to co o nim sądzi?
Pozdrawiam