Taki podział o jakim piszesz Kelly - nie jest zarezerwowany niestety jedynie dla seriali. Dużo filmów może zdruzgotać i zmiażdzyć psychicznie...
Z seriali azjatyckich oglądam zasadniczo tylko anime. Nie chodzi o to, że nie miałabym chęci obejrzeć serialu azjatyckiego z żywymi aktorami, ja po prostu tego nie szukam, wolę inne filmy. Zresztą ja w ogóle raczej preferuję film długometrażowy. Ta forma jakoś bardziej mi pasuje.
Na Arirang (a było to w tych magicznych czasach , gdy miałam ten koreański kanał) – pamiętam – że czasem leciały seriale. Zapadły mi w pamięć 2: jeden bardziej obyczajowy, koreańska zwykła rodzina, para w separacji, czyjaś choroba, on kocha ją, ale ona kocha kogoś innego, kto kocha jakąs inną... nic specjalnego, nie pamiętam tytułu, bardziej oglądałam ze względu na orientalną specyfikę (walcowata poducha, posłanie na podłodze, kadzidła przed obrazem przodka i tym podobne smaczki) czy z ciekawości niż z uwagi na powaby treści, które to były nijakie i baardzo miałkie. A drugi serial hahah to tasiemiec o nastolatkach i ich nauczycielu, rzecz dzieje się w szkole i okolicach, sympatyczne gagi, miłość, przyjaźń, kłótnie, wisiorki na komórkach
, szarpanie się za włosy. Jeśli pierwszy serial mógłby być odpowiednikiem Klanu, to drugi opatrzyłabym dopiskiem: dla fanów serialu Beverly Hills.
Kurcze, Kelly btw - nie rozumiem po co się katujesz CAŁOŚCIĄ takiego "dzieła", tyloma odcinkami... zamęczasz się, człowieku
Choć przeciez może być i tak, że to wciągnie, mimo że warte niewiele, ale jakoś zaapsorbuje uwagę widza i chce się obejrzeć mimo wszystko do końca...
Miałam tak z pewnym totalnie kretyńskim, kiczowatym serialem.Nie powiem z jakim
"Nie sztuka szanować swego mistrza, kiedy jest on miły i łagodny, ale wtedy, kiedy jest twardy i bezlitosny."
"Stado dzikich kaczek podrywa się nie dlatego, że jedna zakwakała, lecz dlatego, że się poderwała."