Film Moon Child: reżyseria Takahisa Zeze; występują m.in. japońscy muzycy rockowi: Hyde z L'arc en ciel oraz Camui Gackt (tu się pojawia pytanie, w jakim stopniu ów pan jest rockowy , powiedziałabym , że raczej popowy). Oprocz nich w filmie możemy zobaczyć: Wang Leehom, Zeny Kwok, Taro Yamamoto, Susumu Terajima, Anne Suzuki etc. - to jesli komuś coś mówią te nazwiska
Film przypominał mi w wielu momentach teledysk - barwny, bardzo szybki, efektowny wizualnie (zdjęcia dość ładne), dynamiczna ścieżka dzwiękowa (choć pojawiały się partie melancholijne, z damskimi zawodzacymi, rzewnymi wokalizami). Film straszliwie pretencjonalny i efekciarski.
Strzelanki na każdym kroku - rodem z Blade'a , ja mam większego guna i szybciej strzelam, tak, a ja za to strzelę z dwóch pistoletów naraz , ale najpierw skrzyżuję sobie łapki w nadgarstkach , żeby było bardziej COOL i żebym wygladał twardziej. O matko, sceny strzelanek z udziałem Gackta odzianego na czarno z narzuconym na to białym płaszczem doprowadzały mnie do nerwowego chichotu albo dumania nad tym - po co, po co to wszystko? I ten ŁOPOT PŁASZCZA. No po co?
Bo ni to kino akcji, ni sensacja, ni film gangsterski. Trochę tu refleksji nad przemijaniem, ale jest to refleksja płytka i mętna jak kałuża.
Kei - wampir (Hyde), na początku filmu traci towarzysza - Waniego , który także jest wampirem, nad brzegiem oceanu czeka nadejścia świtu , po czym staje w kretyńsko imho wyglądających płomieniach. Nie mógł znieść wiecznego życia biedak.
Kei poznaje Sho (Gackt) oraz towarzyszy Sho: dwoch facetów i jedną dziewczyne. Ich drogi się splotą, co z tego - skoro niewiele mądrego z tego wyniknie?
Film o dziwo oglądało mi się nawet przyjemnie mimo jego wad.
Ale miałabym problem, bo nie wiedziałabym zupełnie komu ten film polecić.
Linki:
http://www.filmweb.pl/FilmDescriptions?id=120029#122845
http://www.j-fan.com/cinema/cinema.cgi? ... elected=15