film: Kill Bill

Japońskie filmy, filmy o KKW itd.

Moderator: Sillhre

Postautor: Merstzik » 14 października 2004, 16:27 - czw

Film jest mocny ^^. Tyle krwi to ja jeszcze nie widzialem :P. Mnie film odpowiadal...moze to dlatego, ze ogladalem go u kuzyna podczas mikolajek :P...nie wiem :P.
A to juz widzialem kiedys...ale milo jest sobie odswiezyc pamiec :). Bah...kiedys to przeszedlem :P.
bah...
Awatar użytkownika
Merstzik
 
Posty: 59
Rejestracja: 28 lipca 2004, 05:18 - śr
Lokalizacja: Kraków


Postautor: Hyakusen » 14 października 2004, 18:12 - czw

mi się absolkutnie nie podobał - bardzo cenię Pulp Fiction za dystans i auto-ironię, ale w Kill Billu Tarantino przegiął - po filmie u nas pojawiło się na treningu kilkanaście nowych osób, by po przekonaniu się że kendo to nie wyczyny Umy Thurman dac sobie spokój- trwało to jakieś dwa tygodnie.
film kaleczy sztuki walki związane z mieczem i buduje fałszywe świadectwo osób które posiadły takie umiejętności jak tytułowa bohaterka, poza tym zadaje kłam całej ideologii bushido - w szczególności espektom technicznym wykonania miecza i treningów. że nie wspomnę o jakielkolowiek logice, nie tylko odnoście kultury sztuk walki.
generalnie to bajka, jasne, ale nawet w bajkach są granice, a bajki nie powstały tylko i po to żeby bawić- każda ma coś z sobą nieśc- w filmie tarantino przesłanie brzmi jednoznacznie - każdy może być samurajem, wystarczy mieć powód do zemsty i pieniądze na najlepszy na świecie miecz wykutty w pare tygodni.
zbrodnia, jestem pewien że Akira Kurosawa i Tpshiro Mifune się w grobach przewracają.

PS. scena z kolesiami na motorach z katanami przy bagażnikach to już po prostu szczyt tego jak można pokracznie pokazac tak wielkę kulturę jaką ma Japonia - jestem szczerze zdziwiony że sami Japończycy przyjęli dobrze film, to jak zgoda na szarganie przez głupi Holywood największych narodowych świętości.

ale to tylko moja opinia, nie każdy musi się z nią zgadzać.
Awatar użytkownika
Hyakusen
 
Posty: 90
Rejestracja: 05 października 2004, 00:40 - wt

Postautor: yooguruto » 14 października 2004, 20:59 - czw

:shock: :shock: nie wierze .... to tak jakbym powiedzial ze robin hood i faceciw rajtuzach byl kiespki bo nie pokazywal Anglii takiej jaka byla :shock:
Awatar użytkownika
yooguruto
 
Posty: 65
Rejestracja: 09 października 2004, 23:07 - sob

Postautor: Hyakusen » 15 października 2004, 00:18 - pt

robin hood to od poczatku byla parodia. tarantino kreci "pastisze", i tu roznica, ale w obu przypadkach sa pewne granice, po przekroczeniu ktorych pastisz , czy tez parodia, przestaja pelnic swoje funkcje, a nawet, co gorsza, zaczynaja szkodzic .
ponadto, nie porownywalbym opowiastki o wykletym przez prawo herszcie mnicha i bandy lesnych muminow z ponad tysiacletnia tradycja i sztuka japonskiego miecza.
Awatar użytkownika
Hyakusen
 
Posty: 90
Rejestracja: 05 października 2004, 00:40 - wt

Postautor: yooguruto » 15 października 2004, 01:23 - pt

nie porownywalbys bo nie potrafisz do tego podejsc obiektywnie ... zbyt osobiscie potraktowales ten film :P a to jest TYLKO film. to nie jest historyczny obraz o kataśkach, wiec czemu go oceniasz w tej kategorii ?? to tak samo jakbys rajtuzy ocenial w kateforii filmu historycznego :P:P taka sama bzdura :P
Awatar użytkownika
yooguruto
 
Posty: 65
Rejestracja: 09 października 2004, 23:07 - sob

Postautor: Hatamoto » 15 października 2004, 01:26 - pt

Zgadzam sie z przedmówcą. Ten film jest bardzo podobny do "Zabójcy shoguna" i tak trzeba go traktować. Tarantino świadomie bawi się konwencją filmów klasy B (najlepszym przykładem tanie produkcje kung-fu z Hong-Kongu). Film podobał mi się bardzo. Musze go zobaczyć po raz kolejny.
Gdy forma zewnętrzna stwarza możlwość, treść przyjdzie aby ją wypełnić
Awatar użytkownika
Hatamoto
Straż Przyboczna
 
Posty: 264
Rejestracja: 29 września 2004, 20:18 - śr
Lokalizacja: Dublin

Postautor: Tengu » 15 października 2004, 07:59 - pt

Nie sądzę aby film był szarganiem świętości i nie dziwię się ,że został ciepło przyjęty przez Japończyków. Reżyser nawiązał bowiem do form bardzo cenionych w Japonii ( i na całym Dalekim Wschodzie)-do mangi ( vide mangowe fragmenty) i wuxia pian ( chiń. w wolnym tłumaczeniu 'opowieści o wojownikach"). Co do pierwszej sprawy to są tu osoby które na ten temat wiedzą dużo więcej ode mnie,więc starczy,że o tym wspomnę.Co do wuxia pian,to jest to nurt kina ( uprawiany głównie w Hong-Kongu i ChRL,ale znany na całym Dalekim Wschodzie) który stanowi pewne odniesienie do przedstawień Opery Pekińskiej gdzie prezentuje się ładnie wyglądające fragmenty "akcji" sztuk walki-czasem wykonywane przez aktorów a czasem przez prawdziwych mistrzów i do znanych w Chinach od co najmniej 2000 lat, opowieści o herosach zwanych xiake ( mistrzach sztuk walki posiadających liczne moce paranormalne). Ten film pokazuje świat sztuk walki w pewnej konwencji i wszyscy ( albo prawie wszyscy) doskonale o tym wiedzą.Każdy człowiek który miał choćby minimalny kontakt ze sztukami walki wie świetnie,że prawdziwa walka wygląda zupełnie inaczej,ale nie o przedstawienie takowej chodzi przecież w takich filmach czy drukowanych setki lat temu chińskich książkach...To coś w rodzaju fantasy ( przykłady wuxia pian to np. film "Hero" czy "Przyczajony tygrys,ukryty smok") po chińsku. Tarantino wpisał się w ten nurt w sposób...specyficzny,ale możliwy do zaakceptowania i tyle :-D
C'est grand malheur de ne pouvoir etre seul...
Awatar użytkownika
Tengu
 
Posty: 33
Rejestracja: 07 października 2004, 17:10 - czw
Lokalizacja: Shangri-la

Postautor: Hyakusen » 15 października 2004, 12:42 - pt

heh, no chyba faktycznie za bardzo osobiście potraktowałem ten film, ale takie już moje podejście.
Awatar użytkownika
Hyakusen
 
Posty: 90
Rejestracja: 05 października 2004, 00:40 - wt

Postautor: Hatamoto » 15 października 2004, 13:39 - pt

Hyakusen pisze:heh, no chyba faktycznie za bardzo osobiście potraktowałem ten film, ale takie już moje podejście.


Wreszcie zaczynasz rozumieć. Nie masz dystansu niemal do wszystkiego z czym się spotykasz. Wyluzuj, a świat będzie piekniejszy :)
Gdy forma zewnętrzna stwarza możlwość, treść przyjdzie aby ją wypełnić
Awatar użytkownika
Hatamoto
Straż Przyboczna
 
Posty: 264
Rejestracja: 29 września 2004, 20:18 - śr
Lokalizacja: Dublin

Postautor: shirokaze » 02 listopada 2004, 01:41 - wt

No tak... Kill Bill
Ciekawa propozycja, ale...
Bardzo lubię dzieła pana Tarantino, ale lubię także kino z Hong Kongu!
Ot i to właśnie dlatego Kill Bill'a nie trawię - Tarantino mówił w niejednym wywiadzie, że tez lubi produkcje z Hong Kongu i dlatego zrobił taki film... moim zdaniem wszystko sp... partolił mówiąc krótko. To jest moim zdaniem anty reklama dla kina z Hong Kongu - jeśli zamiarem reżysera było odstręczenie widowni od wyżej wymienionych filmów to moim zdaniem mu się to udało.

KILL BILL?? - NIE, DZIĘKUJĘ
IDĘ POOGLĄDAĆ JACKIE CHANA W "PIJANYM SMOKU"


PS: sekwencja anime była faktycznie udana :)
shirokaze
Straż Przyboczna
 
Posty: 809
Rejestracja: 03 października 2004, 11:44 - ndz
Lokalizacja: Forgotten Capital

Postautor: Sephiroth » 02 listopada 2004, 20:28 - wt

Witam wszystkich.

Film Kill Bill jak dla mnie jest zbyt amerykański.

Tarantino po japońsku to nie jest to co mi się podoba. A poza tym film jest miejscami za bardzo przegięty.

Pozdrawiam

PS. Hatamoto dzięki za zaproszenie :)
Sephiroth
 
Posty: 7
Rejestracja: 02 listopada 2004, 20:14 - wt

Postautor: Sephiroth » 03 listopada 2004, 13:37 - śr

Spoko. Widziałem parę filmów pana Kurosawy. Ostatnio oglądałem „Sword Of Doom” (niewiem czy to jego). Grają tam Mifune i Nakadai, (to koleś, który grał w Yojimbo faceta z pistoletem - tu jest w głównej roli).
Ten film to niezła jatka. Dużo szermierki, fabuła miejscami nieco zawikłana, ogólnie fajnie się go ogląda.
Hehe, w ostatniej scenie główny bohater posyła do piachu 80-ciu przeciwników...

Pozdrawiam
Sephiroth
 
Posty: 7
Rejestracja: 02 listopada 2004, 20:14 - wt

Postautor: qadesh » 10 listopada 2004, 14:39 - śr

jedyne co mi się naprawde podobało w kill billu to ten chiński mistrz który uczył czarna mambę 8) ... aż mi się moje kofffane filmy made in hongkong przypomniały :D
To nie ty wybierasz kumite. To mroczne kumite wybiera ciebie.
kontakt dla uczniów: www.mroczne-kumite.mylog.pl
Awatar użytkownika
qadesh
 
Posty: 171
Rejestracja: 22 października 2004, 14:22 - pt
Lokalizacja: kraków

Postautor: Naza » 30 listopada 2004, 23:35 - wt

No tak, Kill Bill vol.1 mógł się niepodobać ale vol.2 jest uzpełnieniem jedynki i w porównaniu do niej jest nawet troche przegadany. Można było się odrazu spodziewać jak ten film będzie zrobiony patrząc tylko na nazwisko reżysera (wielkie Jo Quentin!!). Heheehee jezioro krwi, ucinanie rąk, nóg, głów i wyrywanie serc jest w stylu starych dobrych filmów, i w ten styl Kill Bill się wpasował.
nie zwracaj uwagi na orty!!! :P
Awatar użytkownika
Naza
 
Posty: 30
Rejestracja: 30 listopada 2004, 17:03 - wt
Lokalizacja: warszawa

Postautor: Vaernil » 08 marca 2005, 02:32 - wt

Na początku niestety podszedłem do filmu jak użyszkodnik Hyakusen :D
troszkę się powkurzałem za "obrażanie świętośći" i, że koleś który go zrobił musiał nie wiedzieć nic o Japonii, gdy w końcu uzmysłowiłem sobie, że takie było zamierzenie autora.
Killbill jest ciekawy na raz dwa oglądnięcia, za dużo tam ucinania głów itd. (no ale taki miał być) motyw anime był w porządku :D.
Chociaż między innymi przez taki filmy jak KB, ludzie zapisują się na iaido bądź kendo dlatego, że myślą, że pozwoli im to obcinać każdemu rękę/głowę, to film można obejrzeć :D
Vaernil
 
Posty: 19
Rejestracja: 03 marca 2005, 01:59 - czw

Następna

Wróć do Kinematografia japońska

cron