Konoyaro ma niestety rację. Słów w japońskim jest więcej, niż w wielu innych językach, bo tak, jak napisał, to samo można wyrazić używając słów pochodzenia japońskiego lub złożeń sinojapońskich, a do tego teraz dochodzi jeszcze wiele zapożyczeń z języków zachodnich (gł. angielskiego), często opisujących coś, co miało już swoją nazwę w japońskim, więc mamy 3 sposoby wyrażania jednej myśli w zależności od pochodzenia słów.
Zresztą wystarczy zerknąć na objętość słowników języka angielskiego, czy polskiego i jakiegokolwiek kokugo-jiten, który jest taką cegłą, że spokojnie mógłby być narzędziem samoobrony i uznany za broń białą...
Co do gramatyki dodałbym jeszcze tylko, że jeśli chodzi o konstrukcje, to faktycznie jest ona prosta, ale jej użycie, zwłaszcza na wyższym poziomie takie łatwe już nie jest, bo często potrzebne jest tzw. 語感, czyli w wolnym tłumaczeniu "wyczucie języka" i różnic między poszczególnymi słowami lub konstrukcjami, które niby znaczą to samo, ale jednak nie do końca. Jest to coś, co człowiek sobie wyrabia dopiero po wielu latach nauki (albo i nie) i tylko wtedy moim zdaniem można powiedzieć, że się dobrze język opanowało. Zresztą jest tak w przypadku nie tylko japońskiego, ale również innych języków spoza naszego kręgu kulturowego (jak chiński, czy hindi).
Dlatego też w przypadku takich języków wytrwałość i samodyscyplina nie wystarczą, moim zdaniem w pewnym momencie konieczny jest wyjazd do kraju, gdzie się w danym języku mówi.