autor: Kajzer » 24 czerwca 2010, 23:49 - czw
Japonia ma - o ile dobrze pamiętam - największy dług publiczny na świecie, w tej chwili wynoszący już ponad 200% PKB! Dla porównania kryteria konwergencji z Maastricht regulujące warunki przyjęcia EURO wymagają aby dług ten wynosił nie więcej niż 60%... Różnica jest więc ogromna. Należy jednakże pamiętać, że już na początku lat 80-tych Japonia była druga jeśli chodzi o zadłużenie długoterminowe.
Moim zdaniem wszystkiemu jest winien "system", który zaczął funkcjonować już po wojnie (no może nie od razu po) - wprawdzie to on spowodował, że gospodarka Japonii aż do lat 70-tych (wprawdzie z małymi spadkami" po drodze) rosła w oszałamiającym tempie, ale kryzys paliwowy na Bliskim Wschodzie mocno uderzył w pozbawioną surowców energetycznych (zresztą nie tylko) Japonię. W bardzo dużym skrócie, system - że tak powiem - zadłużania państwa koncentrował się wokół Banku Japonii i powiązanych z nim największych instytucji bankowych (przed wojną wchodzących w ramy bardzo niezależnych "zaibatsu"). Po wojnie "pieczę" praktycznie nad wszystkimi zagadnieniami finansowymi przejął rząd (ale nie w stylu np. Związku Radzieckiego), tylko jak to określają sami Japończycy - administracyjnego przewodnictwa (gyōsei shido). Jako że Japończycy po utracie swoich "kolonii" nie mieli praktycznie niczego (na początku miano nawet ogromne problemy z jedzeniem) uznano, że jedyna drogą jest industrializacja kraju i skupienie się na eksporcie gotowych produktów (jak udało się to zrobić aby "postawić" gospodarkę od zera to już problem na inny temat). Praktycznie całość pieniędzy na rozwój gospodarki czy też inwestycje pochodziła od państwa (w Japonii praktycznie nie było finansowania zewnętrznego!). Wszystko było fajnie - państwo korzystało głównie ze swoich wpływów budżetowych oraz oszczędności ludności do rozkręcenia gospodarki (naprawdę bardzo mądrze w takim sensie, że inwestowano "przyszłościowo"), która ładnie się rozwijała, ludzie byli zadowoleni. Potem przyszedł kryzys naftowy najpierw pierwszy potem drugi i wzrost nieco spadł. Żeby poradzić sobie z tym spadkiem zwiększono dostępność bardzo taniego kredytu (który już w "złotych czasach" był raczej tani) co spowodowało, że Japonia pod koniec lat 80-tych stała się "centrum inwestycyjnym" świata ale też spowodowało "przegrzanie" gospodarki. Na początku lat 90-tych w związku z pęknięciem "bańki spekulacyjnej" na rynku nieruchomości nastała tzw. "stracona dekada" kiedy japońska gospodarka znalazła się w poważnych tarapatach. I tak naprawdę chyba właśnie to - kryzys z lat 90-tych, z którego Japonia nie może wyjść do tej pory jest przyczyną tego wszystkiego. Widoczna poprawa nastąpiła za rządów Koizumiego, ponoć w 2008 r. było już całkiem nieźle, ale wiadomo wtedy wybuchł nowy kryzys... Gospodarka została nakręcona w niezwykły sposób, niestety "El Dorado" nie mogło trwać wiecznie...do tego dochodzi jeszcze palący problem starzenia się japońskiego społeczeństwa i związanych z nim wydatków...
Mogę się mylić, ale chyba właśnie w latach 80-tych Japonia przeszła na "Europejskie" - socjalne traktowania społeczeństwa (co z tego wynikło - widzimy teraz), jako że była już dostatecznie bogata. To jednak tylko gdzieś zasłyszane informacje, więc nie jestem tutaj do końca pewien.
Czy Japonia wyjdzie z kryzysu? Hm to raczej zależy jaki będzie popyt na jej towary za granicą, gdyż nadal japońska gospodarka jest mocno eksportowa, a popyt wewnętrzny nie wystarczający. Nie jestem ekonomistą więc tak naprawdę trudno mi powiedzieć, co z tej całej sytuacji na rynkach wyniknie w przyszłości. Rezygnacja premiera Yukio Hatoyamy nie powinna jednak aż tak mocno zaskakiwać, gdyż już przed jego wyborem ostrzegano, że "ekipa" nie posiada niezbędnego doświadczenia w zarządzaniu państwem i w sprawach gospodarczych...