hm... to tak jak z uczeniem się chodzenia... co z tego, że nauczysz się chodzić jak nie masz odwagi biegać??? Może porównanie do wszystkich nie trafi ale coś w tym jest. Nie ma sensu uczyć się kanji w ich podstawowym czytaniu, np. tylko japońskim, odpuszczając sobie sinojapońskie i złożenia. Prawda jest taka, że po jakimś czasie już się nie wróci do raz nauczonego znaku a luka pozostaje. Najlepszą metodą jest umiejętne redukowanie złożeń i czytań niepotrzebnych lub super rzadkich (bo wszak, że biega sz nie znaczy żeś sprinter
). Oczywiście przy znaku "życie" można sobie odpuścić czyatnie "ou" ale nie można "sei" - bo to od "senseia" ani "sho", ani "umu" czy "umareru", "ikeru" i tak dalej i tak dalej... Trochę to tez zależy od tego jak i czego się uczysz, według jakiego planu. Jeśli z podręcznika, to autor zwykle dozuje czytania i złożenia w miarę potrzeb przerabianego materiału, jeśli znaków tylko, tak po prostu ze słownika to: a) jest to bez sensu, b) jest to bez sensu i c) po co? Pomijając powyższe, choc może ja na tym punkcie jestem spaczona, kanji to kwintesencja, to japońskość w najczystszej formie, zatem gambatte kudasai!!!
pozdrawiam weekendowo,
aoi [/url]